Przynajmniej raz do roku zdarzy mi się ktoś kto podobnie jak ja przepada za kolorem niebieskim:). Panna Młoda przyszła z gotowym pomysłem na bukiet i z butami w tym kolorze.
Jako, że sukienka była bardzo prosta, to w bukiecie można było sobie pozwolić na odrobinę fantazji:).
W zamyśle miał być to bukiet luźny, lekki z odrobiną fioletu i napewno nieułożony zbyt "idealnie";).
Był to początek września i ostatni moment kiedy udało mi się dostać niebiesko kwitnącą czarnuszkę (później była już tylko w kulkach). Nie było też już nigdzie niebieskiej ostróżki, ale poprosiłam jednego producenta, u którego zaopatrywałam się wcześniej i przywiózł mi dosłownie TRZY króciótkie gałązki, które wykorzystałam do ostatniego pączka:)
Użyłam także kilku kwiatów białej eustomy, zielony szarłat, fioletowe limonium, tanacetum oraz przywrotnik (Alchemilla), kilka pędów rhypsalisu.
Początkowo chciałam wykonać bukiet w mikrofonie, ale po pierwsze sprawiałby on wrażenie zbyt ciężkiego, a po drugie byłoby to zbyt proste:).
Zatem podstwa kryzy i rączka powstały z drutu aluminiowego, a reszta z cienkiego srebrnego druciku. Trzy godziny pracy nie poszły na marne:). Część kwiatów została umieszczona w przymocowanej do kryzy białej gąbce.
Wpinka we włosy, również na kryzie z cienkiego srebrnego druciku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz